Kury

Kolejny post zaczynający się od "kilka lat temu, nie pamiętam ile" ale chcę być szczera, a  naprawdę nie pamiętam... W każdym razie dzisiaj post o kurach. Też je mieliśmy, ale niebyt to się sprawdziło.

Ja nie pamiętam jak to się zaczęło, ale rodzice mówią, że to ja bardzo chciałam kury. Moja wersja jest nieco inna, ja chciałam kucyka, a skończyło się na kurach. W każdym razie tata zaczął budować kurnik. Wydzieliliśmy w tym celu ostatni fragment drewutni, który odgrodziliśmy ścianą z drzwiami i umieściliśmy tam grzędy. Wycięliśmy w tym pomieszczeniu otwór dla kur prowadzący na wybieg, który ogrodziliśmy siatką. Po jakimś czasie też, za zgodą sąsiadki, do której należała sąsiednia, pusta działka, zrobiliśmy bramkę w naszym płocie, przez którą kury wychodziły na otwartą przestrzeń.

Kogut na straży

Gdy przyjechały pierwsze kurczaki, byłam akurat na obozie harcerskim. Nie widzałam ich więc podczas pierwszych dni u nas. Były to już wyrośnięte kury, ale jeszcze niskładające jaj. Później od znajomych dostaliśmy jeszcze koguta.

Kogut z zielononóżką

Po kilku miesiącach kury zaczęły składać jajka. Niestety kogut dość szybko zmarł. Nie wiemy co było przyczyną. Często lisy i drapieżne ptaki nam kradły te kury. Niektóre, co jakiś czas, zabijaliśmy na obiad, lub gdy były chore. Także ich ilość ciągle się zmieniała. Dwa razy odchowaliśmy kurczaki, ale zanim dorosły na tyle, by składać jajka, to jadły naprawdę dużo i nie było to opłacalne. W miarę regularnie kupowaliśmy też nowe kury, ale te również nie były jeszcze w wieku niosnym. Kilka razy zawitały u nas zielononóźki, czyli inna odmiana kur, mniejszych, o zielonych nogach i innym upierzeniu, składających małe, białe jajaka. Kiedyś mieszkały u nas też dwie ozdobne kury, nie pamiętam dokładnie nazwy rasy, ale były bardzo puszyste i białe.

Jesień - kury grzebiące w zeschłych liściach

Babcia codziennie zapisywała ilość jajek. Wychodziło na to, że każda kura znosiła średnio 1,5 jajka na 2 dni. Niestety karma i utrzymanie kur kosztowało tyle, że nie zwracały się te pieniądze w jajkach. Żeby to było opłacalne, trzeba mieć własne pole i tak przy okazji odkładać część ziarna na karmę dla kur. Dlatego po kilku latach przestaliśmy dokupywać nowe ptaki i powoli zakończyliśmy przygodę z nimi.

Kur było czasami nawet kilkadziesiąt

Przy kurach było mnóstwo nieopłacalnej  pracy, poza tym to nie są zbyt przyjemne stworzenia. Przede wszystkim są koszmarnie głupie. Nie zafascynowały mnie i raczej już do nich nie wrócimy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ptaszniki w naszym domu

Nasze myszoskoczki

Szczeniaki na wsi