Nasze koty
Wiecznie zła Maja |
Babacia chciała kota, więc rodzice jej przywieźli jednego, od cioci ze wsi. Ta kotka była jednak na pół dzika, ludzi prawie nie znała, urodziła się na sianie, na strychu chlewu. Było to jakieś 10 lat, a może nawet więcej, temu. Babcia nazwała ją Maja i próbowała oswoić. W miarę dobrze to szło, kotka już się prawię nie bała... ale niestety jakoś tak to się stało, że Maja uciekła. Po kilku dniach wróciła głodna i zdziczała do reszty. Babcią ją przez prawie całe jej życia karmiła, opiekowała się, ale ona ciągle się bała. Dawała się dotknąć, ale zazwyczaj prychała. Do reszty ludzi się nie zbliżała, uciekała, wręcz warczała. Była bardzo drobnym kotkiem, chociaż dużo jadła, a babcia dawała jej wszystko co najlepsze. A pod koniec życia zaczęła mocno chudnąć. Została z niej skóra i kości po kilku miesiącach. Zaczęła często kuleć, dziwnie chodziła, sierść miała w nie najlepszym stanie. Weterynarze nie potrafili postawić diagnozy. W wakacje 2017 roku pewnego ranka po prostu nie wstała. Nie była w stanie, stawy miała powyginane, tylko chwiała się na łokciach. Cierpiała. Babcia musiała ją uśpić...
Jakieś 2-3 lata po przywiezieniu Mai pojawił się Filip. O ile mnie pamięć nie myli, był z tego samego miejsca co nasza kotka, tylko że on był dużym kocurem. Nie bał się ludzi, ale nie lubił być głaskanym. Gdy się to robiło, po jakimś czasie, gdy mu coś nie pasowało, albo po prostu znudziło, drapał rękę i uciekał. Nie raz miałam spore rany na dłoniach. W te same wakacje, co została uśpiona Maja, tylko kilka tygodni później, Filipowi nagle mocno spuchł brzuch. U weterynarza dostał jakieś zastrzyki, ale pomogły na krótko. Inny wet powiedział, że potrzebna jest operacja, żeby sprawdzić, co to jest. Babcia się zgodziła. Okazało się, że kot miał w brzuchu pełno cyst, które pozajmowały i zniszczyły narządy. Nie dało się tego leczyć, więc Filip już na stole został uśpiony.
Kilka lat temu na naszej działce pojawił się kot. Wychudzony, z kaprawym okiem, mały, no obraz nędzy i rozpaczy... Nie chcieliśmy go karmić, ponieważ wtedy by na pewno u nas został, a 3 kot to nie był dobry pomysł. Jednak po tygodniu babcia nie wytrzymała i go nakarmiła. Z powodu jednego oka znacznie mniejszego i z opuchlizną wokół, nazwaliśmy go Zezol. Jak już pisałam w zakładce o moich zwierzętach, ten kot zje wszystko i w każdej ilości. Całe jego teraźniejsze życie polega na zdobywaniu jedzenia na różne sposoby. A teraz dodatkowo, gdy jest naszym jedynym kotem, babcia go bardzo rozpieszcza.
Muszę tu wspomnieć także o Fusi, czyli kocie, którego mamy tylko na przechowanie. Nasza dawna sąsiadka, z powodu trudnej sytuacji rodzinnej, szukała kogoś, kto by się zajął jej kotką. Tata, mimo swojej alergii, zgodził się. Niestety tak się złożyło, że Fusia jest u nas już prawie pół roku i najprawdopodobniej odjedzie od nas dopiero wiosną. Jest to dla mnie trudne, ponieważ dość mocno się związałam z tym kotem. Codziennie, przez nawet kilka godzin, Fusia śpi na mnie, często przeszkadza się uczyć, ale widać, ze mnie nawet... pokochała? Jest irytująca, ale jednocześnie bardzo mi jej będzie brakowało.


I jak tu żyć? Wiecznie krzesło i biurko zajęte...
To tyle na temat naszych kotów. Myślę, że to, że nie trzeba wyprowadzać ich na spacer, jest dla wielu osób niewątpliwą zaletą, dlatego są takie popularne. Wiele osób zachwyca się również mruczeniem i miękką sierścią, ale mi osobiście najbardziej podobają się ich łapki.
Komentarze
Prześlij komentarz