Szczeniaki na wsi
Dzisiaj post będzie bardzo ponury, ale chcę Was uświadomić, jak wygląda życie szczeniaków i kociaków na wsi. W tym poście skupię się na psowatych, ale koty mają bardzo podobny los.
Prawie zawsze zaczyna się tak samo. Żyje sobie na łańcuchu suka. Zaniedbana, karmiona odpadkami. O tym wie sporo osób. A czy ktoś się zastanawiał, co się z nią dzieje, gdy dostanie cieczki? Dopiero wtedy zaczyna się prawdziwy dramat. Zlatują się wszystkie psy z okolicy. Żaden nie jest kastrowany, biegają tylko od suki do suki i dają się ponieść instynktowi. Nikt się tym nie przejmuje. W krótkim czasie rodzą się szczeniaki. Najczęściej na dworze, w lichej budzie lub kartonie... Niezależnie od pory roku.
Tak naprawdę szczeniak ma szczęście, jeśli umrze od razu. Najlepiej przy porodzie lub gdy urodzi się martwy. Potem, jeśli to zima marznie, a nawet zamarza. Zresztą krótko po porodzie właściciel psa decyduje, ile szczeniaków się zostawia. Zazwyczaj 1 lub 2, zależy jak liczny jest miot. Jeśli urodziły się u małego psa jakieś 3 szczeniaki, to zostawia się wszystkie. Piszę o zostawianiu, a co to tak naprawdę oznacza? Wywiezienie "nadmiaru" do schroniska? Przecież mowa o 1-2 dniowych maluszkach. Nie można zatrzymać wszystkich, bo to dużo żre, wykańcza sukę, a ta przecież ma pilnować posesji, poza ty co z nimi zrobić, gdy dorosną? Przyznajmy miot liczy 8 szczeniaków, z czego połowa to suki. Gospodarz ma już 2 psy. Razem z nowymi to 10. Poza tym przecież ich nie wysterylizuje. W szybkim czasie pojawią się kolejne. Plączą się pod nogami, mogą zjeść świniaka dziennie i nadmiernie hałasują przez całą dobę. Poza tym łańcuchy też kosztują... Nie, nie, nie! No przecież nikt o zdrowych zmysłach na to nie pozwoli! Co więc zrobić? No pozbyć się ich. A jak? I tu pojawia się cała gama możliwości. Nikt nie weźmie, do schroniska też nie, bo daleko. Do lasu zazwyczaj też kawałek, w polu truchełka przeszkadzają. Nikt mimo wszystko nie chce tego oglądać, więc w pobliżu też się nie wyrzuci. Więc zostają 2 opcje. Rzucić na gnój, bez opieki i tak zdechną. Tylko z gnojem też trzeba później coś zrobić, chociaż widziałam już skutki takiego rozwiązania. est jeszcze inne. Również ma wady i zalety, ale jest najczęściej stosowane. Jak się pozbyć gdzieś czegoś w pobliżu, ale nie na widoku... Zakopać. A że nikt się nie bawi we wcześniejsze zabijanie maluchów, zasypywane są żywcem. Mówi się o takich zwierzętach, że pojechały do Zakopanego. Okrutne? Ja o tym usłyszałam po raz pierwszy jak miałam kilka lat. Wstrząsnęło to mną. Często o tym rozmyślam. Jednak na razie nie znalazłam rozwiązania, jak temu zapobiec. Oddanie ich do schroniska odpada, musiały by mieć gotową mamkę. Zabrać do siebie taż nie można, bo tak naprawdę pojawiają się problemy podobne jak u gospodarza, czyli koszty utrzymania. Zresztą 8 szczeniaków, 2 dniowych maluchów nie da się zająć bez pomocy. Po prostu się nie da. Trzeba by było przy nich spędzać cały czas, karmić ogrzewać przez całą dobę. A wychowanie bez matki też nie jest dla nich dobre. Nie ma komu oddać, no sytuacja beznadziejna. Szczególnie, że wziąć je od suki trzeba tak naprawdę w pierwszym dniu po ich urodzeniu, bo inaczej naprodukuje jej się mleko i będzie ją bolało i jeszcze bardziej szkodziło zdrowiu.
Bo kolejnym aspektem jest zdrowie suki. Jak wiadomo, cieczkę może mieć 2 razy w roku. Z każdym razem przyznajmy, 6 szczeniaków. Przez 5 lat może więc mieć 2*6*5=60 szczeniaków. To bardzo wykańcza organizm, szczególnie, że za każdym razem ma te 1-2 maluchy do wychowania. Po kilku latach takiego wyniszczania organizmów, w dodatku bez zapewnionych odpowiednich warunków bytowych, niestety nie ma szans przeżyć.
A co się dzieje z zostawionymi szczeniakami? Dorastają i zależnie od chęci gospodarza, albo zostają u niego i nierzadko mają potem szczeniaki ze swoim ojcem lub zapłodniają matkę., albo są wydawane i tworzą kolejne linie wiejskich piesków. Psy jeszcze mają życie zazwyczaj znośne, ale prawie wszystkie suki czeka ten sam smętny los.
Kolejnym aspektem jest to, ze te psy są w większości po prostu bardzo brzydkie. Kundle na dziesiątki pokoleń wstecz, które nikogo nie obchodzą. Znaczy to nie jest reguła, są ładne mieszańce i brzydkie kundle, ale tam naprawdę sporadycznie trafiają się jakieś porządniej wyglądające. Poza tym są zaniedbane, co też nie dodaje im uroku.
Wiem to wszystko, bo moja mama pochodzi z rolniczej rodziny i często jeżdżę do babci. Mam tam też kilka cioć i wujków. Jedna wielka rodzina. Ludzka, ale też psia. Bowiem większość z ich burków, których każdy ma kilka, jest ze sobą spokrewniona.
Na koniec jeszcze opowiem jedną z takich historii. Będzie o tych psach z pierwszego zdjęcia. Masywny, niski kundelek Egon i biało brązowy Łatek są wzięte jako szczeniaki od innych. Zresztą sunia o imieniu Husky też. W pobliskiej większej wiosce ktoś miał rasową sunię husky, ale podczas jej cieczki udało się do niej dostać jednemu z kundli. Coś trzeba było zrobić ze szczeniakami. Ciocia wzięła 1, dumna z bycia właścicielką psa tak pięknej "rasy". Co nie przeszkodziło dwom innym psom z jej kojca zapłodniać Husky przy każdej cieczce. Z jej pierwszego miotu zostawili sobie 1 psa, reszta pojechała do Zakopanego. Latem urodziła kolejny miot, znowu został 1 samiec. Miała go wziąć moja przyjaciółka Misia, ale jednak zdecydowała się na Reszkę mojego wujka, bo tamten pies wyrósłby duży. Nie mm informacji o innych miotach. Na pewno jesienią 2017r. urodziła 10 młodych, w tym 8 suczek, których od razu się pozbyli. Nie wiadomo nawet, czy ten miot nie jest po pierwszym synu tej suczki. Zbiegło się to z ucieczką psa babci, Tiny. Po 2 pozostawionego psa też znalazł się chętny z pobliskiej wioski. Teraz większy, ciemniejszy szczeniak wabi się Tobi i faktycznie zamieszkał u babci. Jak wszystko się uda, poznam go za 2 i pół tygodnia. Niestety niedawno się dowiedziałam, że... Husky znowu jest w ciąży.
Czasami naprawdę warto nad takimi sprawami trochę pomyśleć. Może ktoś wpadnie na rozwiązanie, jak przerwać to błędne koło. Ja go niestety nie widzę.
Psy mojej cioci, te akurat mają lepiej, bo trafiły do kojca, a nie na łańcuch |
Prawie zawsze zaczyna się tak samo. Żyje sobie na łańcuchu suka. Zaniedbana, karmiona odpadkami. O tym wie sporo osób. A czy ktoś się zastanawiał, co się z nią dzieje, gdy dostanie cieczki? Dopiero wtedy zaczyna się prawdziwy dramat. Zlatują się wszystkie psy z okolicy. Żaden nie jest kastrowany, biegają tylko od suki do suki i dają się ponieść instynktowi. Nikt się tym nie przejmuje. W krótkim czasie rodzą się szczeniaki. Najczęściej na dworze, w lichej budzie lub kartonie... Niezależnie od pory roku.
Jeden z wioskowych psów. Zmarł po urodzeniu szczeniaka prawie swojej wielkości, po jakimś dużym psie... |
Tak naprawdę szczeniak ma szczęście, jeśli umrze od razu. Najlepiej przy porodzie lub gdy urodzi się martwy. Potem, jeśli to zima marznie, a nawet zamarza. Zresztą krótko po porodzie właściciel psa decyduje, ile szczeniaków się zostawia. Zazwyczaj 1 lub 2, zależy jak liczny jest miot. Jeśli urodziły się u małego psa jakieś 3 szczeniaki, to zostawia się wszystkie. Piszę o zostawianiu, a co to tak naprawdę oznacza? Wywiezienie "nadmiaru" do schroniska? Przecież mowa o 1-2 dniowych maluszkach. Nie można zatrzymać wszystkich, bo to dużo żre, wykańcza sukę, a ta przecież ma pilnować posesji, poza ty co z nimi zrobić, gdy dorosną? Przyznajmy miot liczy 8 szczeniaków, z czego połowa to suki. Gospodarz ma już 2 psy. Razem z nowymi to 10. Poza tym przecież ich nie wysterylizuje. W szybkim czasie pojawią się kolejne. Plączą się pod nogami, mogą zjeść świniaka dziennie i nadmiernie hałasują przez całą dobę. Poza tym łańcuchy też kosztują... Nie, nie, nie! No przecież nikt o zdrowych zmysłach na to nie pozwoli! Co więc zrobić? No pozbyć się ich. A jak? I tu pojawia się cała gama możliwości. Nikt nie weźmie, do schroniska też nie, bo daleko. Do lasu zazwyczaj też kawałek, w polu truchełka przeszkadzają. Nikt mimo wszystko nie chce tego oglądać, więc w pobliżu też się nie wyrzuci. Więc zostają 2 opcje. Rzucić na gnój, bez opieki i tak zdechną. Tylko z gnojem też trzeba później coś zrobić, chociaż widziałam już skutki takiego rozwiązania. est jeszcze inne. Również ma wady i zalety, ale jest najczęściej stosowane. Jak się pozbyć gdzieś czegoś w pobliżu, ale nie na widoku... Zakopać. A że nikt się nie bawi we wcześniejsze zabijanie maluchów, zasypywane są żywcem. Mówi się o takich zwierzętach, że pojechały do Zakopanego. Okrutne? Ja o tym usłyszałam po raz pierwszy jak miałam kilka lat. Wstrząsnęło to mną. Często o tym rozmyślam. Jednak na razie nie znalazłam rozwiązania, jak temu zapobiec. Oddanie ich do schroniska odpada, musiały by mieć gotową mamkę. Zabrać do siebie taż nie można, bo tak naprawdę pojawiają się problemy podobne jak u gospodarza, czyli koszty utrzymania. Zresztą 8 szczeniaków, 2 dniowych maluchów nie da się zająć bez pomocy. Po prostu się nie da. Trzeba by było przy nich spędzać cały czas, karmić ogrzewać przez całą dobę. A wychowanie bez matki też nie jest dla nich dobre. Nie ma komu oddać, no sytuacja beznadziejna. Szczególnie, że wziąć je od suki trzeba tak naprawdę w pierwszym dniu po ich urodzeniu, bo inaczej naprodukuje jej się mleko i będzie ją bolało i jeszcze bardziej szkodziło zdrowiu.
Bo kolejnym aspektem jest zdrowie suki. Jak wiadomo, cieczkę może mieć 2 razy w roku. Z każdym razem przyznajmy, 6 szczeniaków. Przez 5 lat może więc mieć 2*6*5=60 szczeniaków. To bardzo wykańcza organizm, szczególnie, że za każdym razem ma te 1-2 maluchy do wychowania. Po kilku latach takiego wyniszczania organizmów, w dodatku bez zapewnionych odpowiednich warunków bytowych, niestety nie ma szans przeżyć.
A co się dzieje z zostawionymi szczeniakami? Dorastają i zależnie od chęci gospodarza, albo zostają u niego i nierzadko mają potem szczeniaki ze swoim ojcem lub zapłodniają matkę., albo są wydawane i tworzą kolejne linie wiejskich piesków. Psy jeszcze mają życie zazwyczaj znośne, ale prawie wszystkie suki czeka ten sam smętny los.
![]() |
6 psów w małym kojcu. A jak na wiejskie warunki i tak mają luksus... |
Kolejnym aspektem jest to, ze te psy są w większości po prostu bardzo brzydkie. Kundle na dziesiątki pokoleń wstecz, które nikogo nie obchodzą. Znaczy to nie jest reguła, są ładne mieszańce i brzydkie kundle, ale tam naprawdę sporadycznie trafiają się jakieś porządniej wyglądające. Poza tym są zaniedbane, co też nie dodaje im uroku.
Wiem to wszystko, bo moja mama pochodzi z rolniczej rodziny i często jeżdżę do babci. Mam tam też kilka cioć i wujków. Jedna wielka rodzina. Ludzka, ale też psia. Bowiem większość z ich burków, których każdy ma kilka, jest ze sobą spokrewniona.
Na koniec jeszcze opowiem jedną z takich historii. Będzie o tych psach z pierwszego zdjęcia. Masywny, niski kundelek Egon i biało brązowy Łatek są wzięte jako szczeniaki od innych. Zresztą sunia o imieniu Husky też. W pobliskiej większej wiosce ktoś miał rasową sunię husky, ale podczas jej cieczki udało się do niej dostać jednemu z kundli. Coś trzeba było zrobić ze szczeniakami. Ciocia wzięła 1, dumna z bycia właścicielką psa tak pięknej "rasy". Co nie przeszkodziło dwom innym psom z jej kojca zapłodniać Husky przy każdej cieczce. Z jej pierwszego miotu zostawili sobie 1 psa, reszta pojechała do Zakopanego. Latem urodziła kolejny miot, znowu został 1 samiec. Miała go wziąć moja przyjaciółka Misia, ale jednak zdecydowała się na Reszkę mojego wujka, bo tamten pies wyrósłby duży. Nie mm informacji o innych miotach. Na pewno jesienią 2017r. urodziła 10 młodych, w tym 8 suczek, których od razu się pozbyli. Nie wiadomo nawet, czy ten miot nie jest po pierwszym synu tej suczki. Zbiegło się to z ucieczką psa babci, Tiny. Po 2 pozostawionego psa też znalazł się chętny z pobliskiej wioski. Teraz większy, ciemniejszy szczeniak wabi się Tobi i faktycznie zamieszkał u babci. Jak wszystko się uda, poznam go za 2 i pół tygodnia. Niestety niedawno się dowiedziałam, że... Husky znowu jest w ciąży.
![]() |
Szczeniak, którego miała wziąć przyjaciółka |
Czasami naprawdę warto nad takimi sprawami trochę pomyśleć. Może ktoś wpadnie na rozwiązanie, jak przerwać to błędne koło. Ja go niestety nie widzę.
Komentarze
Prześlij komentarz